środa, 28 maja 2014

Rozdział 5

Igor:
Musiałem do niej zadzwonić, zrobić coś, wyjaśnić. Wybrałem numer.
*Nie, nie Igor. Nie tłumacz się.
*Przepraszam. Ja tylko... - próbowałem coś powiedzieć.
*Masz kogoś. - przerwała mi.
*Niezupełnie.
*Wiedziałam. Zawsze w każdej sprawie przychodziłeś tylko do mnie, a teraz? Unikasz mnie, zapominasz o naszych spotkaniach. Co raz żadziej jesteś w studiu. Kim ona jest?
*Nazywa się Lena. Nie jesteśmy parą. - musiałem ją uspokoić.
*Zawarliśmy umowę. - powiedziała obrażonym tonem.
*Przecież mówię że... - nie dokończyłem, odłożyła słuchawkę.
Nie wiedziałem co robić. Byłem zakochany w Lenie, ale Emilia była dla mnie bardzo ważna.
Nie mogłem zawieść także jej. Poszedłem do kawiarni. Lena już tam była.
- Cześć! Co tak późno? - wypytywała.
- Przepraszam, musiałem coś załatwić. - jej piękny uśmiech jak zwykle zwalił mnie z nóg. - Zamawiasz coś? Ach, zapomniałbym! Kwiaty dla ciebie.
- Są boskie! - pocałowała mnie w policzek. - Usiądźmy tam. - pokazała stolik przy oknie.
Razem udaliśmy się w to miejsce. Lena wyglądałam przepięknie, nie ukrywam. Musiałem zacząć rozmowę. 'Może zapytam, co lubi robić? Albo niech powie coś z swojej przeszłości! Nie, nie, to takie banalne. Zapytam...' Myśli przerwała mi blondynka.
- Opowiedz coś o sobie, tak mało się znamy. - powiedziała Lena.
- Co by cię zaciekawiło... Mam swój zespół. - uśmiechnąłem się.
- Jak się nazywa?
- Nie wymyśliliśmy nazwy. Jakoś jej nie potrzebujemy. Rodzeństwa nie mam, kolejna ciekawostka. - zaśmiała się. - Mam za to cudownych rodziców. Mama pracuje w biurze, tak jak ojciec. A twoi?

Lena:
Zrobiło mi się gorąco. Nigdy nikomu nie opowiadałam o tym, że byłam przez całe życie w domu dziecka, a sześć lat temu prawa rodzicielskie nade mną przeją Alan. Igorowi nadzwyczajnie ufałam. Powiedziałam mu wszystko: Od tego, jak mój tata umarł, a mama ożeniła się ponownie z kimś kto mnie i mojego brata nie chciał, aż po moment, w którym Alan skończył osiemnaście lat i zaadoptował mnie. Łzy napływały mi do oczu za każdym razem, gdy wspominałam o rodzicach.
- Przepraszam, nie wiedziałem, że... - zaczął się tłumaczyć.
- Wszystko wporządku. - skłamałam ukrywając emocje, które towarzyszyły mi przy rozmowie.
- Podać coś? - rozmowę przerwała nam kelnerka.
- Kawę. - oboje poprosiliśmy o to samo.
To był piękny dzień. Juz nie szukałam czegoś, o czym mogłabym z nim pogadać. Wszystko samo przychodziło mi do głowy. Śmialiśmy się, rozmawialiśmy przy małej filiżance do późna. Po chwili usłyszęliśmy muzykę. Była spokojna, piękna. Kilka minut później pary, niewiele starsze od nas, stawały na parkiet zaczynając tańczyć.
- Może my też spróbujemy? - zapytał Igor chwytając mnie za rękę.
Czułam, że oblewam się rumieńcem. Oczywiście odpowiedziałam 'TAK' uśmiechając się wesoło. Cieszyłam się ogromnie. W środku czułam motylki, motylki szczęścia. Czułam, że nie chcę już nigdy choćby na chwilę przestać patrzeć na niego. Tańczyliśmy, trzymając się za ręce. Czułam, że cały świat może być w tym momencie nasz. Muzyka kołysała nas powoli, NAS, wpatrzonych w siebie. Mogłam pozostać w tej pozycji do końca życia, przy nim.
Tańczyłam aż do końca muzyki. Melodia ucichła, a ja wciąż nie mogłam oderwać od niego wzroku. Widziałam, jak on z uśmiechem też obserwuje mnie.
- Nie chcę stąd schodzić. - powiedziałam mu prawdę.
- Ja też nie. - odrzekł.
Jego głowa zaczęła zbliżać się do mojej. Nasze usta prawie się ze sobą zetknęły. Przerwała nam melodia, jednak nie ta, którą grał zespół. Zadzwonił telefon Igora. 'Nie, nie! Dlaczego teraz!' myślałam wściekła.
- Kto to? - wpatrywałam się w blondyna z telefonem w ręku.
- Nikt ważny. - powiedział.
Zanim odebrał, zdążyłam przeczytać napis na ekranie "Emilia". Zastanawiałam się, czy to ta, z którą był w sklepie. Przejęłam się, ale nie byłam zazdrosna. To chyba tylko przyjaciele. Nic nie mogło mi zepsuć tego dnia.

wtorek, 13 maja 2014

Rozdział 4

Lena:
Siedziałam przed lustrem trzymając karteczkę z numerem telefonu Igora. Zadzwonić czy nie? Może poczekać? Zdecydowanie za dużo czasu spędziłam zadając sobie te pytania. Było już po ósmej, gdy wyszłam z domu. Na szczęście Anastazja znów mi pomagała.
Weszłam do sklepu i zobaczyłam coś, co szczerze mi się nie spodobało. Zauważyłam tam Ane przy kasie, a obok stał Igor z jakąś dziewczyną. Udałam że go nie widzę i podeszłam do przyjaciółki.
- Cześć - szepnęłam sucho.
- Co ty taka wściekła i dlaczego szepczesz?
- Nie widzisz ICH? - podkreśliłam ostatnie słowo. - Igor ze swoją dziewczyną.
- Eli, wyluzuj, to nie....
- Teraz chcesz mnie uspokajać. - przerwałam jej. - Widzę jak na siebie patrzą.
W tym momencie podszedł do mnie Igor:
- Cześć Lena! Nie dzwoniłaś, więc postanowiłem cię odwiedzić tutaj. O której kończysz pracę? - zapytał uprzejmie.
- Późno. - powiedziałam.
- Późno czy wcześnie - to mi nie przeszkadza. Dasz się zaprosić do kawiarni, która jest tam, niedaleko?
- Nie dzięki, twoja dziewczyna będzie wściekła.
- Emilia? Nie, nie, to nie.....
- Nie tłumacz się. Nie potrzebuję twoich wyjaśnień. Nas nic nie łączy, tak? Spotykaj się z kim chcesz.
Wyszłam ze sklepu. Musiałam ochłonąć. Po raz pierwszy w życiu byłam zazdrosna, po raz pierwszy naprawdę się zakochałam. Szłam powoli przed siebie. Nagle poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu.
- Znam Emilię od lat. - Wtedy sie odwróciłam i zobaczyłam Igora. - To moja przyjaciółka, nic więcej.
Poczułam się potwornie głupio. Znowu wyciągnełam pochopne wnioski. Rumieniec pojawił mi się na twarzy. Nie mogłam nic z siebie wydusić, więc zrobiłam minę znaczącą, że jest mi głupio.
- No to jak z tą kawą? Dziś o 18.00? - zapytał.
Przytuliłam go na znak, że się zgadzam. Wiedziałam, że Anastazja mnie zastąpi. Widziałam Igora trzeci raz w życiu, a czułam się tak, jakbyśmy znali się już od wieków. Żałuję, że w niego zwątpiłam. Wiem, ze też mnie polubił.

Igor:
Wróciłem do sklepu razem z nią, aby kupić preparat do roślin. Pożegnaliśmy się i wyszedłem. Zaledwie półtorej godziny zostało do naszego spotkania. Ubrałem się elegancko. Każda sekunda wydawała się tak długa, jak godzina. Postanowiłem kupić Lenie kwiaty. Róże, tulipany, hiacynty? Zdecydowałem się na te pierwsze, w kolorze czerwonym.
Kiedy przyszedłem do domu popatrzyłem na mój telefon kątem oka. Zauważyłem, że mam siedem nieodebranych połączeń i trzy esemesy. Wszystko było od Emilii. Znowu ona. Najpierw przeczytałem wiadomości. Pierwsza brzmiała: "Już się ubieram, będę czekała przed budynkiem. Buziaki. :)", po czym następna: "Jestem na zewnątrz. Kiedy będziesz?". Dwadzieścia minut później: "Igor, nie czekam już. Dzwoniłam, ale nie odbierasz. Znowu zapomniałeś. Spotkamy się kiedy indziej. Pa". Zupełnie wyleciała mi z głowy. Przecież to z nią miałem iść wybrać gitarę! Jak mogłem być taki głupi. Pomyślałem, że i tak nie odwrócę czasu. Zacząłem wychodzić i skierowałem się do kawiarni.

poniedziałek, 12 maja 2014

Rozdział 3

Lena:
Dzień tysiąc razy lepszy od poprzedniego. Igor... co za piękne imię. Jedyne piękniejsze jakie kiedykolwiek słyszałam to Allan. Tak nazywa się mój pięć lat starszy brat. Ponad pół roku nie spotkaliśmy się, ponieważ dostał pracę we Włoszech. Musiałam do niego zadzwonić.
*Elenka? Cześć sister! - przywitał mnie radośnie.
*Lena, przyzwyczaj sie do tego imienia. - zażartowałam. - Co u ciebie słychać?
*Wszystko ok, a u ciebie? Jak idzie prowadzenie sklepu? Układa ci się z Pati?
*Wow, ile pytań. Chcesz wiele wiedzień. - uśmiechnęłam się sama do siebie. - No to tak. U mnie wporządku, w sklepie też dobrze, co raz więcej klientów i co raz mniej pracowników. Tak, wiesz, że Julian zrezygnował, bo jest z tobą we Włoszech, a Patrycja przeprowadziła się do Ameryki. Zostałam sama przy kasie, ale czasem Anastazja mi pomaga, no wiesz, ta moja przyjaciółka.
*Współczuję ci, biedaszka. Pracujesz teraz dwanaście godzin...
*Trzynaście - poprawiłam go.
*No to jeszcze gorzej. Dobra, daj mi coś powiedzieć. Mam dwa zaskakująco dobre fakty. Po pierwsze - kupiłem bilety do Polski i już za cztery dni sie zobaczymy!
*Świetnie! - bardzo się ucieszyłam.
*Ostatnia rzecz - żenię się.
*Na prawdę? To wspaniale! Z kim? Kiedy? W Polsce? - zasypałam go pytaniami.
*Jeszcze w tym tygodniu ci wszystko opowiem. Muszę kończyć, właśnie dojechałem do hotelu. Pa, pa! - pożegnał się.
*Do zobaczenia.
I kolejna wspaniała rzecz. Allan wraca do mnie, Igor mnie zna i chyba mnie lubi, Anastazja zgadza się pomagać mi w pracy, a czasem nawet mnie wyręczać. Kocham życie.

Igor:
Po odniesieniu zakupów do domu postanowiłem wybrac sie jeszcze na chwilę do studia. Było to miejsce dla takich amatorów jak nasza czwórka: mnie, Kuby, Filipa i Emilii. Spędzaliśmy tam prawie każdy dzień, cieszyłem sie z każdej sekundy przebywając w pokoju nagrań. Dziś jednak każda setna sekundy mnie uszczęśliwiała, nawet po za studiem. Nie musiałem dotknąć ukochanej gitary żeby się uśmiechnąć. Wystarczyło iść z myślą, że ją poznałem.
Przeszedłem przez próg. Przy perkusji siedział Filip, a klawisze na keyboardzie naciskała Emilka. Znowu, po raz tysięczny tego dnia, uśmiechnąłem się, tym razem do przyjaciół.
- Hej, a co ty taki zaczerwieniony? - Emilia szyderczo się uśmiechnęła.
- Przestań. - dotknąłem moich policzków. - Na 100 % się nie zarumieniłem.
- Zgadzam się z Emi. Trochę to ty bordowy jesteś. - dodał Filip.
- Ćwiczymy? - zmieniłem temat.
- Kuby nie ma, ale możemy spróbować bez wokalu. - powiedział Filip.
- Ja mogę śpiewać. - zaproponowała Emilia.
Naprawdę miała piękny głos. Cała była cudowna. Nigdy jednak się w niej nie zakochałem. Zawsze była dla mnie najlepszą przyjaciółką. Nasz zespół składał się tylko z czwórki przyjaciół. Nie było w nim żadnego rodzeństwa i par. Tak było nam łatwiej, nikt nikogo nie wybierał i nie preferował. Obiecaliśmy sobie kiedyś, że zawsze, cokolwiek by się nie stało, nasza przyjaźń będzie najważniejsza. Dziś ciągle myślałem o Lenie, ale nie będę jej wywyższać ponad zespół. Takie było moje postanowienie. Musiałem się go trzymać.

niedziela, 11 maja 2014

Rodział 2

Lena:
Przed sklepem już czekała na mnie Anastazja. Pierwszy raz od dawna zauważyłam, że była schludnie ubrana. Nie przypominała siebie w sukience przylegającej do ciała. Moim zdaniem wszystko jej pasuje. Jak zwykle wglądała pięknie.
- Hej! Otwieraj drzwi Eli, już nie mogę doczekać się początku pierwszego dnia pracy! - krzyknęła wesoła od razu, gdy mnie zobaczyła.
- Już, już. - uśmiechnęłam się.
W środku Anastazja próbowała wyciągnąć ode mnie jak najwięcej informacji.
- Kiedy rozmawiałyśmy przez telefon powiedziałaś, że musisz mi coś opowiedzieć. Czekam.
Dowiedziała się wszystkiego, od moich uczuć podczas przechodzenia przez tunel do cech wyglądu nieznajomego. Opowiadając jej o nim trochę buzowały we mnie emocje. Ciągle zadawałam sobie pytanie 'Czy on jest cały i zdrowy?' Martwiłam sie o niego. Nie przestawałam o nim myśleć nawet na chwilę. Jeśli coś mu się stało, to będę miała wyrzuty sumienia do końca życia.
- Niezbyt wysoki blondyn, tak? - Ana zaczęła zadawac dziwne pytania.
- No tak, przecież mówiłam. Z tego co pamiętam, miał niebieskie oczy. Nie, nie szare. Szaroniebieskie, duże oczy. - zamyśliłam się.
- Szaroniebieskie?
- No mówie ci właśnie że tak! O co ci chodzi?
- Chyba opisujesz faceta, który własnie idzie do nas z preparatem na storczyki...
Popatrzyłam przed siebie. Tak, to był on! Ten sam wyraz twarzy, taki sam kolor włosów, te same oczy. Nie wiedziałam co robić. Czy mnie pozna? Był coraz bliżej kasy. Anastazja powiedziała cicho "Ty go obsłużysz!". Co mu powiedzieć? Jak zaaragowac kiedy mnie pozna? Być z nim na TY czy zwracać się do niego PAN?
- Ile to kosztuje? - zapytał z nienacka.
- Yyyy.... to.... 7 złotych. - odparłam.
- To poproszę. A doniczki jakieś ma..... Zaraz! To przecież pani! Jestem cały, a złodziej siedzi w więzieniu, proszę się nie martwić.
- Ach, tak, dopiero pana poznałam. - skłamałam - Dziękuję. Ja też już jestem cała. - uśmiechnęłam się.

Igor:
Tak, to była ona. Piękna postać, która w końcu miała okazję mi podziękować.
- Jak ma pani na imię, jeśli mogę wiedzieć? - ciekawość mnie zżerała.
- Elena, wszyscy mówią mi Lena. A pan?
- Igor. Miło mi. - starałem się być wesoły i nie czerwienić się.
- Mi też. Kupuje pan....
- Igor, proszę. - przerwałem.
- Dobrze. - uśmiechnęła się - W takim razie do mnie też. Lena. - znowu zwaliła mnie z nóg pięknym uśmiechem. A więc... Kupujesz ten preparat?
- Tak, tu masz 7 złoty. I mój numer przy okazji, jakbyś znowu potrzebowała pomocy. Do zobaczenia. - pożegnałem się.
Wydawało mi się, że wszystko poszło genialnie. Chciałem zobaczyć ją jeszcze raz, w co wierzyłem, że uda się jutro.

sobota, 10 maja 2014

Rozdział 1

Lena:
- I poprosze jeszcze ten preparat chwastobójczy. - powiedziała do mnie uprzejma klientka.
- Proszę bardzo. :) Miłej nocy życzę. - pożegnałam się.
Tak, to był już koniec najdłuższego dnia pracy w moim życiu. Gdyby Patrycja nie wyjechała do Ameryki, to nigdy nie myślałabym o tym, że zacznę pracować na dwa etaty. Od 8.00 do 21.00. Zdecydowanie za długo. Od dawna szukałam kogoś na zastępstwo mojej współwłaścicielki, jednak nikt nie był zainteresowany pracą przy kasie w sklepie ogrodniczym. To był jeden z TYCH dni. Takich, w których żałuję tego, co wybrałam - pracy w małym lokalu. Mogłam dalej rozwijać się i malować. Mów się trudno. Czasu nie cofnę.
Wzięłam klucze i zabrałam swoje rzeczy. Udałam się w stronę domu. Pierwszy raz zostałam w sklepie do tak późnej godziny. Nie ukrywam, że bałam sie przejścia przez ciemną uliczkę do spokojnego osiedla, gdzie stoi moja szeregówka. Tunel budził we mnie lęk nawet w ciągu dnia. Przechodząc przez niego poczułam szarpnięcie. Odwróciłam się gwałtownie. Ujrzałam dużą rękę na mojej torbie, której "właścicielem" był ogromny facet. Przestraszyłam się.
- Dawaj torbę i wszystkie cenne przedmioty! - krzyczał.
Szarpał uporczywie moją torebkę. Próbowałam mu ją zabrać i jak najprędzej znaleźć się w domu, ale moje zamiary nie doszły do skutku. Człowiek był kilka razy cięższy i o głowę wyższy ode mnie. Nagle z daleka usłyszałam:
- Puść ją i zostaw jej torebkę!
W moim kierunku biegł niezbyt wysoki, chudy blondyn. Byłam pewna, że złodziej zaatakuje go pięściami. Było jednak odwrotnie. Złoczyńca puścił moją torebkę, a jasnowłosy męszczyzna kopną go z całej siły w piszczel. Zauważyłam w ciemnościach kilku innych facetów. Nie byłam pewna, po czyjej stronie są. Zaczęłam uciekać jak najszybciej.
Gdy już trochę ochłonęłam po okropnym zdarzeniu, zaczęłam się martwić o nieznajomego. A jeśli cała banda zrobiła mu krzywdę? Może jednak nie. Jeśli grupka męszczyzn była po stronie blondyna, to bandyta napewno już siedzi w więzieniu. Chciałam go odnaleźć, podziękować mu za wszystko, co zrobił. Naraził swoje życie żeby uratować mnie.

Igor:
Najbardziej ekscytujący dzień mam za sobą. Ekscytujący, straszny i za razem cudowny. Tak, cudowny ze względu na tą piękną kobietę, którą uratowałem, a ekscytujący, bo dzięki moim kolegom złodziej trafił do więzienia. Nie chcę juz myśleć o tym, że nieznajoma uciekła i nic nie powiedziała. W jej oczach widziałem ten strach, smutek i wdzięczność.

Lena:
Obudziłam się zniechęcona. Kolejne trzynaście godzin za kasą. Rano usłyszałam telefon:
*Co tam Eli? Nie śpisz kochana? - był to głos mojej przyjaciółki, Anastazji.
*Właśnie mnie obudziłaś. Dzięki, za godzinę praca. Jak zwykle.
*Mam pomysł. Chętnie przyjdę i ci pomogę!
*Jej, jaka ty jesteś kochana! Dzięki! Musimy pogadać, mam ci troche do opowiedzenia.
*Dobra, zaraz zrobię kawę i wszystko mi opowiesz. - zażartowała z reklamy.
*Z mlekiem po proszę. - odparłam żartem - Jeszcze jedno. Ana, będę mogła się urwać o 19.00? To zajmie tylko godzinę, zastąpisz mnie?
*Tak, tak. - zgodziła się. - Kończę, bo muszę się przygotować. Do zobaczenia.
*Pa!
Po raz pierwszy nie mogłam się doczekać pójścia do sklepu i oglądania nawozów i środków chwastobujczych. Z moją przyjaciółką wszystko nabiera kolorów.
Bohaterowie:

Lena: Zawsze poukładana i uczciwa wobec wszystkich dwudziesto latka. Nie ma wielu znajomych, jednak zawsze może liczyć na najlepszą przyjaciółkę i kochanego brata.












Anastazja: Przyjaciółka Leny, zabawna, roztrzepana dziewiętnastolatka. Ma wiele pasji i czasami dziwne zachowania, ale zawsze można na nią liczyć.


Allan: Brat Leny, wspaniały i mądry dwudziesto pięcio latek. Zawsze wspiera siostrę i staje w jej obronie. Poukładany i zawsze prawdomówny. 





Igor: Często bywa w sklepie ogrodniczym, muzyk, dwudziestolatek. Wyluzowany i bardzo odpowiedzialny.